Mieszkanie na wsi ma wiele zalet a dla mnie jedną z najważniejszych jest mój ekologiczny ogród, z którego owoców i warzyw korzystam wiosną latem i jesienią.
Zakładając sad specjalnie szukałam szkółki ze starymi gatunkami jabłoni, grusz, śliw itp. Jeśli drzewka w danym roku nie owocują mam też wspaniałych sąsiadów, którzy dzielą się nadwyżką swoich zbiorów.
Co u mnie rośnie?
Jabłka, gruszki, śliwki, wiśnie, czereśnie, morele, brzoskwinie, pigwy, orzechy, truskawki, maliny, porzeczki, borówki, aronia, agrest, poziomki.
Mam też całe pole mniszka lekarskiego, czarny bez i czeremchę. Oprócz tego oczywiście eko warzywa z warzywnika, które używam do mojej zdrowej kuchni. Często też dostaję „dary losu” od sąsiadki, od której kupuję eko jajka. Przyznaję się, że z ogrodnictwa to najbardziej lubię zjadać jego plony 🙂
O ogród dba jeden z moich synów, dla którego ogrodnictwo stało się jedną z pasji. Skutecznie zaraził też zamiłowaniem do botaniki młodszego brata. Rewelacyjnie wychodzi mi za to suszenie ziół 🙂 Kupiłam kiedyś na ryneczku ponad 20 doniczek z ziołami, które zamierzałam posadzić w ogródku. Postawiłam doniczki na stoliku na ganku i na początku regularnie je podlewałam. Po jakimś czasie o nich zapomniałam i uschły. Jak widać nie mam ręki do roślin niestety. Szkoda, że nie widzicie moich parapetów w salonie – nie jestem w stanie nazwać wszystkiego co tam rośnie. Najmłodszy syn wyhodował mi nawet papryczki chilli z pestek, a ostatnio pojawiły się pomidory.